->
 



 Aktualności


 Autobiografia


 Powieści


 Poezje


 Filmy


 Seippowie


 Humidor


 Wywiad


 Kontakt





Pamiętacie Państwo wizytę w Polsce prezydenta Baracka Obamy? Rozczarowanie, że nie przyjechał z szanowną małżonką? Przypomnę więc, jak wyglądała ta wizyta od strony towarzysko rozrywkowej: pierwszego wieczoru spotkanie z weteranami AK – mężczyznami w wieku około 90 lat. Następnego dnia spotkanie z weteranami powstania w Getcie – panami o podobnych peselach. Wieczorem spotkanie w weteranami Solidarności – tu już młodziki, ledwie po 70-ce. Trudno się więc dziwić, że kiedy ustalono program wizyty, pani Michele Obama spanikowała, i stwierdziwszy że czeka na bardzo ważny międzynarodowy telefon została w jednym z krajów, gdzie można spotykać się i rozmawiać z mieszkańcami obojga płci i wszystkich generacji o radościach i perspektywach lokalnego życia, a nie tylko o bohaterstwie, orderach i liczbie ubitych komunistów.

Znajomy Amerykanin, który uczestniczył w rozmowach przygotowawczych powiedział: wy jesteście nienormalni! Nie dacie sobie nic wytłumaczyć. Tak bzdurnych argumentów o honorach, cierpieniach i zasługach nie słyszałem w całym swoim życiu. Jakby wojna tak naprawdę się nie skończyła. Przecież tych panów można było podjąć w jeden wieczór, a przez resztę czasu pokazać prezydentowi Polskę przyjazną, atrakcyjną, którą by chociaż trochę mógł zapamiętać. Kiedy powtórzyłem to polskiemu koledze też blisko tej wizyty, roześmiał się: zwariowałeś? Przecież połowa tych Akowców to antysemici. Wyobrażasz sobie jakby dziadkowie zaczęli się okładać laskami, który ma siedzieć bliżej, a którego w ogóle nie powinno tu być?

Przypomniałem sobie o tym, kiedy inny kolega opowiedział mi jak to zbudowali osiedle domków, powstała uliczka, chcieli ją nazwać np. Kolorowa, a wtedy dowiedzieli się, że nie ma takiej możliwości: ulica będzie się nazywała Bohaterskiej Śmierci Dowódcy Trzydziestego Ósmego Pułku Kirasjerów Polowych Czternastej Brygady Podpułkownika Jana „Pioruna” Borzychowskiego. Oczywiście zaprotestowali w odpowiednim urzędzie, a wtedy dowiedzieli się, że nikt im nie może pomóc, ponieważ Światowy Związek Żołnierzy AK nie zgadza się na żadną inną nazwę.

Czy naprawdę tylko ja widzę tutaj absurd? Dlaczego Rada Warszawy o wybór nazwy lokalnej ulicy pyta światową organizację, a nie mieszkańców? Dlaczego akurat tę konkretną organizację? A gdzie pluralizm? Dlaczego nic do powiedzenia nie ma np. Związek Kontrolerów Biletów ZTM Pokrzywdzonych Przez Komunistycznych Pasażerów? Albo Międzynarodowy Komitet ds. Ofiar Gry W Salonowca? Ale słyszę, że jednak idzie ku lepszemu, uwzględniane są np. postulaty Światowej Konfederacji Żywicieli Narodu Polskiego. I tak niektóre stacje metra będą przemianowane: Dworzec Wileński na Barszczyk Wileński, Świętokrzyska na pyszną Pastę Świętokrzyską, a Arsenał na Byczki w Sosie Pomidorowym. Konfederacja czeka jeszcze tylko na opinię… Światowego Związku Żołnierzy AK.

Zanim niektórzy z Państwa poczują się zniesmaczeni żartami z Nieżartowalnego, opowiem o jeszcze jednym wydarzeniu patriotycznym, które niedługo nas czeka za sprawą wiekowych weteranów, tym razem ze Stowarzyszenia Radia Wolna Europa. Otóż dzięki entuzjazmowi tych panów będziemy mieli w Warszawie nowy pomnik, pomnik – a jakże! – misia. Ale wcale nie tego słomianego, tylko prawdziwego: misia patrioty, misia żołnierza AK, misia Wojtka, który wraz z armią Andersa przeszedł cały szlak bojowy, a w bitwie o Monte Cassino podobno dźwigał skrzynki z amunicją. Myślicie, że chodzi o statuetkę przytulankę koło Zoo? O, nie! Cytuję za Gazetą Wyborczą: „To musi być centralny punkt miasta. Najlepiej na środku ronda [Marszałkowska/Jerozolimskie]. Tu chodzi o obiekt o dużej skali, wysokości przynajmniej pawilonu Cepelii. Widzę Wojtka na skale, pod nim prawdziwe szczątki czołgów, armat, ale też kaktusy i drzewa oliwkowe i inne symbole jego wędrówek” koniec cytatu.

Jakie są pierwsze reakcje urzędników naszego miasta? Radny dzielnicy Śródmieście Daniel Łaga nie ukrywa, że inicjatywa jest bliska jego sercu. Agnieszka Kłąb z biura prasowego urzędu miasta także stwierdza, że pomysł jest sympatyczny i przekaże sprawę – gdzie? Oczywiście do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, gdyby ktoś naiwnie pomyślał, że to sprawa dla Animalsów. Jedyny problem jaki ci państwo zauważyli, to co zrobić z tramwajami? A ja podpowiadam: wyrzucić. Jest metro, są autobusy, poradzimy sobie. Martwi mnie za to ten minimalizm. Przecież obok Cepelii stoi o wiele wyższy Metropol, a po drugiej stronie ronda jest jeszcze Novotel. To są wysokości na miarę naszych oczekiwań i ambicji. I jeżeli pomnik ma być „zabawny, ze sztuczną skałą, palmami, dla dorosłych i dzieci”, nie wolno zapomnieć o komputeryzacji, jest w końcu XXI wiek. Że jak dzieciarnia wrzuci pieniążek, to temu misiu będą nóżki tańczyły do piosenki „Warszawskie dzieci pójdziemy w bój”.

Ciekawy jestem. Naprawdę jestem ciekawy, czy wzniesiemy w Warszawie pomnik misia na skale. A co do żartów z Nieżartowalnego na wszelki wypadek informuję, że Seippowie przelewali krew za Polskę już od 1830 roku, a przyjechali tu wówczas z Węgier, co na dzień dzisiejszy sprawia, że czuję się zupełnie bezkarny.  Powrót do góry



Uważaj, gdy ścigasz diabła.   Bo możesz znaleźć go w sobie.